Historia
Joanny i Jana Kulmów Strumiany 9; poczta Sowno
(1961-1996)
„Ty i Ja” 1962
TAK TO SIĘ ZACZĘŁO…
Oto Joanna i Jan siedzą na Cyhrli. Polska jesień. I rozległy widok na Tatry. Joanna mówi: „Dlaczego musimy jedenaście miesięcy tkwić w tej dusznej, zakłamanej, ogłupiałej Warszawie? Tu by się nam lepiej żyło, a do Warszawy można by dojeżdżać. I po kilku miesiącach, wiosną, znaliśmy już nasze nowe miejsce na nowe życie. Nie była to Cyhrla z widokiem na Tatry, lecz stara leśniczówka w środku najprawdziwszej Puszczy Goleniowskiej. Więc zamieszka-liśmy w Strumianach na małe trzydzieści pięć lat.
Polowanie na Kulmów, w: Osobliwe przypadki Joanny&Jana, s.19-20
I zaraz uciekaliśmy do Strumian, szczęśliwi i wolni, szliśmy nocą lub o świcie osiem kilometrów ze stacyjki w Kliniskach, po skrzypiącym śniegu czy w siąpiącym deszczu, aby się schować – przed komplementami? Przed naganami? Przed sobą? Uważano nas za ascetów – a przecież nasze pustelnictwo nie było wyrzeczeniem ani bohaterstwem: bohaterstwem byłoby dla nas wkomponowanie się w środowisko, w targowisko próżności, której na pewno uleglibyśmy z czasem jak większość artystów; zbyt próżni jesteśmy z natury, żeby ostać się bez skazy między pochlebcami. A tutaj, w lesie, przynajmniej nie czujemy do siebie obrzydzenia, nie budzimy się rano z niesmakiem, że znowu zrobiliśmy z siebie nadętych błaznów.
Portret pamięciowy dwudziesty piąty. Joanna z Lotaryngii, w: Joanna Kulmowa, Ciułanie siebie, s. 260
Piętnaście lat w Strumianach to co najmniej trzydzieści warszawskich lat. Tam nie tylko nieustannie przygody ze zwierzętami, z lasem, z zamulona studnią, z dymiącym piecem centralnego ogrzewania, ale na dodatek trzykrotnie nas wysiedlano jako wrogów rządu, a szczególnie wrogów Walaszka, sekretarza KW. Naloty esbecji były regularne. A pan Stasiak, sąsiad, informował nas dyskretnie: „Pani Kulmowa, znowu ten z wąsikiem stoi za waszym płotem. Ja go znam, trzeba się pilnować”.
Ludzie ponoć bezdomni, w: Osobliwe przypadki Joanny & Jana , s. 54
A TAK SIĘ ZAKOŃCZYŁO….
Myśleliśmy z Joanną, że Strumiany to nasza Cyrhla Odzyskana, która będzie już nasza na zawsze, a to „zawsze” trwać ma do śmierci. Mieliśmy nasze wybrane miejsce na cmentarzu w Sownie i to byłby piękny happy end. Ale norki stanęły nam na drodze, a właściwie to za parkanem. (…)
Różowy Domek nasiąkał mdlącym smrodem rybnej maczki i odpadów zwierzęcych. (…)
Gdy zorientowaliśmy się, że batalia przegrana i że przegrana jest nasza Cyrhla i nasze trzydzieści pięć lat życia, to podjęliśmy błyskawiczną decyzję: uciekamy stąd i to uciekamy natychmiast. Było w Warszawie cudem otrzymane mieszkanko po mamie, więc zaczęliśmy od tego, że od razu zameldowaliśmy się na stałe w stolicy. A zrobiliśmy to 1 sierpnia 1996 roku, bo lubimy magię dat.”
Jan Kulma: Dykteryjki przedśmiertne, s. 279-280
Polecamy:
https://www.pogranicze.sejny.pl/artykuly/joanna-kulmowa-strumianskie-wedrowanie/